niedziela, 12 stycznia 2020

Początek: czyli tradycyjnie, jak to się zaczęło...


Cześć z tej strony Kasia i Krzysiek, jesteśmy spokojnym małżeństwem 30-latków.... no może bardziej w przedziale  35-40 :D jesteśmy ze Śląska i chcielibyśmy serdecznie Was przywitać :)
Pomysł na spisanie relacji z naszych podróży w formie pamiętnika lub bloga pojawił się w naszych głowach już jakiś czas temu. Coraz częściej łapaliśmy się na tym, że pewna chronologia wyjazdów, wspomnienia ulegały zaburzeniu. Jedynie dzięki obecnej technologii cyfrowej, datowaniu zdjęć, filmów można pamięć odświeżyć i uzupełnić. Dlatego z jednej strony chcemy pisać i prowadzić ten blog dla siebie, z drugiej zaś będzie nam bardzo miło jeżeli ktoś na niego zaglądnie i znajdzie fajne inspiracje do własnych podróży.
Jedno musimy zaznaczyć na samym początku - to co charakteryzuje praktycznie 100% naszych wyjazdów i co znajdzie swoje odzwierciedlenie we wpisach - to woda. Osoby lubiące czytać o dalekich egzotycznych podróżach, czy z jedynie plecakiem, czy wręcz przeciwnie - "na bogato" raczej poczują się zawiedzeni.
Woda i aktywność na niej to jedna z naszych wspólnych pasji, dlatego myślę, że możemy nazwać się wodniakami. Co ciekawe, nie zawsze tak było, dlatego myślę, że ten post będzie dobrym miejscem na opisanie nieco naszej historii.
Zawsze gdzieś nas ciągnęło, zdecydowanie nie jesteśmy ludźmi spędzającymi wolny czas przed telewizorem, zwłaszcza, że nie ma go zbyt wiele - praca, własna firma (2k-invest.pl), to wszystko sprawia, że każda chwila spędzona na łonie natury jest bardzo ważna i niezbędna do podładowania baterii. Czy to wypady rowerowe, czy samochodem w bliższe lub dalsze zakątki czy wreszcie jedno i drugie to coś co bardzo pozytywnie na nas działa. Wakacje w ciepłych miejscach, jednak nie leżenie plackiem przy hotelowym basenie lub na plaży, tylko wynajęcie samochodu i zwiedzanie, poznawanie historii, odkrywanie tego co gdzieś poza utartym szlakiem. W tym miejscu muszę zaznaczyć, że Kasia jest świetną organizatorką, dlatego o atrakcje, czy miejsca do zobaczenie nie musiałem się nigdy martwić. Plan był i jest zawsze dobrze rozpisany,  z punktami, lokalizacjami, czasami i kolejnością... Fakt czasem może to denerwować, jednak zostawia 1-2 dni w swoim planie 'na spontana' :D To co istotne... moja żona cierpi na chorobę lokomocyjną, oczywiście tylko wtedy gdy jest pasażerem...
... Przeskakujemy szybko do roku 2016, spędzamy urok na przepięknej, choć surowej wyspie Lanzarote. Był to wyjazd zorganizowany dlatego mieliśmy dostęp do różnych wycieczek fakultatywnych, większość miejsc zwiedziliśmy na własną rękę wypożyczając samochód, ale jedna wydała mi się interesująca. Był to rejs katamaranem na sąsiednią wyspę La Graciosa. Tak sobie pomyślałem - "Kaśka chyba przesadza trochę z tą chorobą lokomocyjną, trzeba to sprawdzić..." Jakimś sposobem przekonałem ją, że to będzie super uzupełnienie tego co zobaczyliśmy z lądu, a objeździliśmy całą wyspę...
... I tak to się właśnie zaczęło - pasja do wody, do pływania, do odkrywania miejsc niedostępnych z lądu - małych urokliwych zatoczek, super miejsc do snorkeling'u, czy chociażby plażowania bez tłumów innych turystów wokoło siebie. Najpierw zaraziła się nią Kasia po pewnym czasie również ja poprzez żeglarstwo, ale o tym w kolejnych wpisach. Nie bez znaczenia był fakt, że zarówno przeprawa małym pasażerskim promem do portu w którym cumował nasz catamaran, jak i sam rejs nim nie rozbił żadnego wrażenia na Kasi jeżeli chodzi o złe samopoczucie. Wręcz przeciwnie, bawiła się super, nawet wtedy kiedy nasz mały prom przebijał się przez falę przyboju wykładając z burty na burtę... Jeżeli o mnie chodzi - myślałem, że zginiemy :D serio, byłem pewien, że to tak nie powinno być. Siedząc na drugim poziomie otwarte pokładu przy każdym przechyle na burtę spieniony ocen bardzo niebezpiecznie się do nas zbliżał... Na szczęście po pokonaniu tych kilkunastu fal wszystko się uspokoiło i również ja mogłem się nieco odprężyć.
Po dotarciu do portu wraz z całą grupą weszliśmy na pokład catamaranu i rozpoczął się właściwy rejs. Patrząc na to z perspektywy czasu, wiedzy jaką mamy, był to zwykły spęd turystów, który nie miał zbyt wiele wspólnego z żeglowaniem - ot opłynięcie wyspy, postój na kotwicowisku i dopłynięcie pontonami do plaży na dwugodzinne plażowanie. Niby nic specjalnego, ale dla nas wtedy, a zwłaszcza dla Kasi wystarczyło by połknąć bakcyla wodnych przygód. Pomimo, że nie wiedzieliśmy i do teraz nie wiemy jakim modelem catamaranu płynęliśmy, to jednak coś zaiskrzyło do multihuli (wielokadłubowców) ... :)
W kolejnym roku już wiedziałem jaki prezent zrobić Kasi na urodziny - kurs sternika motorowodnego (jednostki z napędem motorowym jakoś od początku bardziej nam pasowały, chociaż dla mnie to żagle były tym piękniejszym obliczem jachtów, jednak stanowiły póki co wiedzę tajemną).
Tak w zasadzie kończy się ten wstęp stanowiąc jednocześnie początek przygód, podróży jak również pewnych zmian w naszym życiu zawodowym, o których będziemy chcieli w kolejnych wpisach opowiedzieć.
Pozdrawiamy a ewentualnie po więcej informacji zapraszamy na O nas - Activegames.pl
ACTIVEandTRAVEL team :)

Zachęcamy do śledzenia nas na mediach społecznościowych:

WaterActiveGirl (@sail_and_sup)                  Kris_K (@kris__k_s)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz